Choć nie wiem, jak bardzo bym się starała, to nie potrafię oprzeć się urokowi labradorytów. No nie i już. Mają taki wpływ na mnie, że po prostu nie jestem w stanie przestać się nimi zachwycać. Oczywiście zdarzają się również okazy mniej urodziwe i takich absolutnie nie należy z góry skreślać, tylko zwyczajnie dać im szansę, ale ja staram się wyszukiwać te wyjątkowe. Można by rzecz perełki wśród labradorytów ;-). Właśnie taka "perełka" mi się trafiła. I to całkiem pokaźnych rozmiarów. Oczarował mnie ten labradoryt swoim niesamowitym ogniem. Wierzcie mi na słowo, bo zdjęcia, choć bardzo się starałam, nie są w stanie pokazać tej gry kolorów. Złota muskającego lazurowy turkus aż po szafirowy błękit oraz antracytowo-czarnych paseczków o różnej szerokości, goniących niedościgniony czas aż po krańce wyobraźni. Ten spektakularny, barwny taniec musiał dostać skromną oprawę. Taką, która nie zgasi, a wyeksponuje piękno kamienia. Kiedy skończyłam obszywanie, przeszło mi przez myśl, że może wisiorek wyszedł jednak zbyt skromnie. Że może by mu dorobić jakieś frędzle, rozbudować formę, doszyć jeszcze parę koralików... Wyobraźnia wciąż podsuwała mi nowe pomysły. Jednak jakiś głos wewnętrzny kazał mi się powstrzymać. Po prostu serce nie chciało słuchać tego, co podpowiada rozum ;-). Nie wiem, czy dobrze zrobiłam, ale postanowiłam pozostać przy minimalizmie, prostocie, gdyż zależało mi na tym, by móc nosić ten wisior na co dzień, a nie tylko od święta. A Wy co o tym myślicie?
Materiały: 4 x 3,5 cm labradoryt, koraliki Toho treasure w kolorze metallic nebula, Toho11/o w kolorach bronze oraz metallic nebula, Toho 15/o w kolorze gold lustered transparent pink, koraliki Miyuki Delica w kolorach transp.lt. topaz gold luster DB0115 oraz luminous dusk blue DB2051, 2 mm taśma z cyrkoniami w kolorze capri blue. naturalny 3 mm rzemień, metalowe zapięcie w kolorze starego złota. Wielkość wisiorka wraz z krawatkę to ok. 6,5 x 5 cm. Długość rzemienia 45 cm.
Powiem Wam prawdę. Ten wisiorek wygląda dobrze zarówno na ciemnym, jak i na jasnym tle. Jednak zdecydowanie najlepiej wygląda na szyi :-). Zdjęć na szyi się nie doczekał, ale na jasnym tle tak.
Troszkę mnie mniej teraz na blogu, bo pracuję nad czymś zupełnie nie biżuteryjnym, co wymaga czasu, precyzji i anielskiej wręcz cierpliwości. Wybaczcie mi więc, że nie zawsze jestem na bieżąco z Waszymi postami i pięknymi pracami. Jak tylko skończę to "wiekopomne dzieło" - pożeracza mego czasu, to kto wie? Może już niedługo, będziecie mogły poznać mnie jeszcze z nieco innej strony ;-)
Dziękuję za każde Wasze ciepłe słowo, pozostawione pod postami i za to, że do mnie zaglądacie. Witam też, w moich skromnych progach, kolejne obserwatorki :-)
Ściskam Was mocno i życzę udanego tygodnia! :-)
Jakie cuuuudo. Kamień prześliczy a oprawa tylko podkreśla jego urodę super!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, Aniu :))
UsuńTo obie pokazałyśmy dzisiaj labki :) Twój jest przepiękny dodatkowo tak ładnie o nim opowiedziałaś :) Podziwiam!
OdpowiedzUsuńWyszło tak, jakbyśmy się umówiły ;). Dzięki Aguś :)
UsuńKasiu, nie wiem jak to robisz, ale masz wybitny talent do wyszukiwania najpiękniejszych okazów labradorytów! Kolejny przepiękny kamień! Wiem, że potrafisz tworzyć cuda, więc powstrzymanie się od formy na bogato, to już nie lada wyczyn :-). A ja właśnie najbardziej lubię te prostsze formy na co dzień, przykuwające uwagę, ale bez nachalności. A, do zółtej kiecki bardzo by mi pasował ;-)
OdpowiedzUsuńPiękny naszyjnik!
Buziaki przesyłam.
Dziękuję Beatko:) Oj, musiałam się powstrzymywać, by nie zaszaleć za mocno. Doszłam przy tym do wniosku, że na starość chyba robię się wygodna, bo ciągnie mnie raczej ku prostym, klasycznym formom ;) Buziaki!
UsuńKto by się oparł temu ogniowi. Ja na pewno nie. Fajnie go oprawiłaś, mam nadzieję, że jednak doczeka się zdjęcia na szyi :)
OdpowiedzUsuńAsiu, ja też nie zdołałam się oprzeć i prawdę powiedziawszy, nawet nie starałam się ;). A sesji na szyi doczeka się i to już dosłownie za parę dni :)
UsuńPiękny kamień i wisiorek w całości, piękna oprawa dobrze że tak zostało :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Agnieszko :) Cieszę się, że w takiej formie Ci się podoba :)
UsuńRzeczywiście wynalazłaś prawdziwy 'diament' labradorytowy. Co tu dużo pisać: patrzę na niego i patrzę i oderwać oczu nie mogę. W tej oprawie jest jeszcze piękniejszy. Magiczny.
OdpowiedzUsuńElu, wielkie dzięki :) Miałam spore szczęście, że trafiłam akurat na tego labka. A magią i dobrymi czarami trzeba się otaczać ;)
UsuńPiękny labradoryt, piękna oprawa, cudna kolorystyka. Cóż więcej można powiedzieć?
OdpowiedzUsuńPo trzykroć dziękuję, Agatko :)
UsuńBardzo dobrze, że postawiłaś na minimalizm, bo labradoryt w tej oprawie wygląda cudownie :) Ja też lubię te minerały, nawet te, które nie mają pięknego ognia :) Trzeba też im dać szansę :) Dobrze dobrana oprawa wydobędzie ich piękno, które w nich jest głęboko ukryte :)))
OdpowiedzUsuńPięknie to powiedziałaś. Tak jak odpowiednio dobrana kiecka potrafi odmienić kobietę, tak odpowiednia oprawa, potrafi wydobyć z kamienia, to co w nim najpiękniejsze :)
UsuńNiesamowity okaz! Myślę, że im labek piękniejszy, tym trudniej jest go "godnie" oprawić, a Tobie zawsze się to udaje bez szkody dla kamienia :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Aniu :) To prawda, że im piękniejszy kamień, tym trudniej go oprawić. Powiem Ci szczerze, że przy tym labku ręce mi mocno drżały ;)
UsuńNienawidzę Cię wiesz? :P jak możesz robić takie cuda? :P a ja potem zamiast sprzątać czy prasować siedzę i się gapie na te Twoje cudowności, przegladam bloga po raz setny i zamiast się skupić na czymś konkretnym odplywam :) To niewiarygodne jakie Ty masz poczucie estetyki i kolorów :) uwielbiam Twoje prace, powinnaś się przywiązać do krzesła i tworzyć, tworzyć, tworzyć... A ja będę oglądać i wzdychać :)
OdpowiedzUsuńHa ha! A ja Cię uwielbiam :D. No właśnie nie wiem dlaczego robię te wszystkie rzeczy, zamiast prać, prasować, sprzątać, gotować... ;). Ściskam Cię najmocniej, jak potrafię ♥
UsuńTrochę późno zawitałam tutaj i wszystko co chciałabym powiedzieć, zostało pięknie ujęte w poprzednich komentarzach, wisior jest piękny w takiej formie, tak piękny kamień nie potrzebuje wiele ozdób,każdy i tak spojrzy na jego"osobiste" piękno!!!
OdpowiedzUsuńKochana! Tak miłych słów nigdy nie za wiele :) Dziękuję Ci z całego serca :)
UsuńWybitne, WY-BI-TNE! Tak jak generalnie z beadingiem mi nie po drodze - podziwiam, ale sama nie odczuwam potrzeby zajęcia się tematem - to gdy widzę tak przepiękny wisior aż mnie ręce swędzą... Jak inaczej go oprawić? Może jeszcze ewentualnie w metalu, ale Twoja praca wygląda tak dobrze, tak idealnie, że nie sposób w ogóle zacząć wyobrażać sobie tego kamienia w innym towarzystwie. Arcydzieło!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za tak przemiły komentarz:)) Może czasami warto by było zamienić szydełko na igłę i dać szansę jakiemuś kamyczkowi? ;) Jeśli chodzi o oprawę, to z pewnością ten labradoryt, wyglądałby prześlicznie w srebrze. Ale póki co, zostawiam taką oprawę fachowcom, czyli jubilerom ;)
UsuńPrzepięknie oprawiłaś równie piękny kamień, chociaż przyznam szczerze, fanką takich krawatek nie jestem ;) Ale całosć jest naprawdę zachwycająca! Sama mam trzy labki, moje skarby, które czekają na oprawę, ale ciągle się boję, że je zepsuję nieodpowiednimi koralikami ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie Kajko :) Nie chowaj labków, bo szkoda, by leżały w skrzyni ze skarbami ;)
UsuńDziękuję bardzo, Basiu :) Chyba jednak wolę taką formę, ale jak mi się znudzi, to frędzle zawsze można dorobić ;)
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem doboru kolorów. Po prostu mistrzowska oprawa!
OdpowiedzUsuńŚlicznie dziękuję :) Cieszę się, że wisior zrobił tak pozytywne wrażenie :)
UsuńDobrze, że postawiłaś na minimalizm - tak piękny minerał nie potrzebuje zbyt wiele! A dobór kolorów znów jak dla mnie perfekcyjny, no mistrzostwo świata (choć wiem, że się powtarzam...)
OdpowiedzUsuńMożesz się powtarzać, Paulinko ;) Dziękuję Ci kochana :)
UsuńPięknie kolory dobrane :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :) Ale dobór kolorów, to chyba raczej nie moja zasługa, tylko matki Natury ;)
Usuń