Walentynki już jutro, więc powinnam pokazać wam coś w tym klimacie. Niestety, niczego typowo walentynkowego nie zrobiłam. Romantycznie zatem nie będzie. Dosłownie czas przecieka mi przez palce. Nie mam kiedy zasiąść do koralików. A i jakoś szczególnie nie przepadam za tą modą zza oceanu. Nie potrzebujemy z mężem czekoladek w kształcie serduszek, czerwonych róż czy innych walentynkowych gadżetów, by wyrazić naszą miłość. Robimy to po prostu każdego dnia. Dzięki temu nasza miłość trwa już ćwierć wieku. Mam nadzieję, że przetrwa jeszcze co najmniej raz tyle. Nic więcej do szczęścia nam nie trzeba :-)
A wracając do biżuterii...
W tym poście wspominałam wam o koralikach miniduo. Do koralikowych nowości często podchodzę z dystansem. Nie kupuję, gdy tylko się pojawią. U mnie muszą swoje odczekać i nabrać mocy. Muszę wam powiedzieć, że dziś żałuję, że nie sięgnęłam po nie szybciej. Są cudowne! Śliczne, nieco mniejsze i delikatniejsze niż ich pierwowzory - superduo. Są też wygodniejsze w obszywaniu "na okrągło". Można je łączyć z superduo, wpasowują się idealnie i pięknie harmonizują ze sobą. Choć bardzo bym chciała, nie mogę o nich powiedzieć ani jednego złego słowa. Mam je w kilku kolorach i marzy mi się, aby powiększyć kolekcję. Dodam tylko, że post w żaden sposób nie jest sponsorowany. Chciałam się podzielić z wami wyłącznie moimi spostrzeżeniami.
Do obszycia labradorytu, użyłam, oprócz koralików Toho, koralików mini i superduo. Złoty okrąg z miniduo otacza obszyty koralikami Toho round labradoryt. Pogoda za oknem jest zdjęciom bardzo niesprzyjająca. Nie posiadam namiotu bezcieniowego ani lamp studyjnych, które bardzo ułatwiłyby zrobienie poprawnych zdjęć. Foty są jakie są.Wybaczcie mi tym razem. Nie jestem z nich zadowolona, bo nie oddają w pełni uroku i ognia labradorytu. W ogóle wisior na nich wygląda tak sobie. Musicie uwierzyć mi na słowo, że w rzeczywistości wygląda o wiele lepiej. Może uda mi się kiedyś zrobić ładniejsze zdjęcia, w pełni oddające wygląd wisiorka. Wówczas podmienię te paskudy.
Podsumowując. Labradoryt otoczyłam koralikami Toho round w trzech rozmiarach oraz miniduo i superduo. Tył podszyłam supersuede w kolorze bakłażana, Do wisiora dołączyłam czekoladowego, masywnego chwosta. Całość powiesiłam na miedzianym łańcuszku.
Materiały: 2,5mm kaboszon labradorytu, koraliki miniduo w kolorze matte metallic aztec gold, superduo w kolorze matte metallic iris purple, toho 15/o w kolorze frosted gold lined crystal, toho 11/o w kolorze higher-metallic frosted carnival, matte color mauve moche, toho 8/o w kolorze frosted dark bronze, supersuede w kolorze bakłażana, miedziane elementy wykończeniowe, 1x6cm chwost w kolorze czekolady. Wymiary wisiorka wraz z chwostem to ok. 5x12cm.
Próbowałam pokazać wam ogień labradorytu, więc wyginałam śmiało ciało (co widać po załączonych obrazkach), ale kamień uparcie odmawiał współpracy. Dobrze, że fikołka przy tym nie zrobiłam, ;-)
I zbliżenie na główną część wisiorka.
A tu zdjęcie poglądowo - porównawcze. Jak widzicie różnica nie jest wielka. Ale jedno jest pewne. Małe jest piękne :-)
Dziękuję wam, za to, że do mnie zaglądacie i zostawiacie tyle ciepłych słów :)
Pozdrawiam was ciepło i życzę wam wiele miłości nie tylko na ten walentynkowy, ale na każdy dzień roku :))
Piękna czekoladka, aż ślinka cieknie :) Cudowny wisior, nie wiedziałam, że labradoryt może tak pięknie wyglądać w brązach! A brązy lubię, tym bardziej mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńWspaniały wisior, niebiańsko obszyty... cudowna praca!!!
OdpowiedzUsuńPodziwiam i podziwiam...
Cudny wisior, bardzo... apetyczny :-) Labradoryt i tak pięknie się prezentuje, chociaż jak znam życie, żadne zdjęcie nie odda jego uroku :)
OdpowiedzUsuńDzięki za podzielenie się spostrzeżeniami odnośnie miniduo, zwłaszcza zdjęcie porównawcze jest bardzo pomocne, bo zastanawiałam się jaka jest tak naprawdę różnica między nimi :) W końcu chyba się przymierzę do zakupu :)
Labradoryt to taki ... płochliwy minerał. Nic dziwnego że ukrywał swój ogień przed okiem aparatu. Z miniduo nie miałam do czynienia, ale pewnie wkrótce zakupię, bo zanęciłaś tym wisiorkiem bardzo. Śliczny. No i ten chwost - miodzio.
OdpowiedzUsuńW labradorytach zakochałam się już dawno a twój nie dość że piękny sam w sobie to jeszcze cudownie obszyty.
OdpowiedzUsuńMałe jest piękne to pewne a twoj osnisty labradoryt piękny :) Zawsze pięknie to robisz :) dodajesz swoim kamykom śliczne oprawy które potrafia wyciągnąc ich wewnętrzne piekno :) Pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńWisior jest piękny, taki w moim stylu! A co do Walentynek, to tak jak mówisz: jedni obchodzą , inni nie. Zawsze staram się zrobić w tym dniu coś bardziej uroczyście, ale podobnie jak Ty nie potrzebuję ze swoją połówką daty w kalendarzu;) Jest po prostu pięknie i bez niej;)pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńWisiorek jest piękny i niezmiennie podziwiam Twoją umiejętność pokazania tego na zdjęciu, i to nawet przy tak niesprzyjającej aurze :) Mnie pogoda pokonuje w tym temacie zupełnie! Miniduo dodałam do listy zakupów!
OdpowiedzUsuńNaprawdę przekonałaś mnie do zakupu miniduo !
OdpowiedzUsuńJest niesamowity. :D Coś z ognia widać na paru zdjęciach. ;)
OdpowiedzUsuńzadziwa mnie ile masz pomysłów. Rzucasz nimi Kasiu jak z rękawa. Każdy inny, każdy piękny
OdpowiedzUsuńKasiu, powiem krótko: UWIELBIAM ♥
OdpowiedzUsuńWisiorek świetny ! :D
OdpowiedzUsuńZdjęcia mimo wszystko są super !
Co powiesz na wspólną obserwację? -zacznij a ja się zrewanżuję
Zapraszam również do darmowego konkursu który organizuję na blogu :)
http://magicworldprincesscarmen.blogspot.com/
Piękny wisior wyszedł! Gdybyś nie napisała o pogodzie nie wpadłabym na to, że zdjęcia są słabe, bo na moje oko są całkiem w porządku :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Wisior z labradorytem jest cudowny , bardzo lubię ogień tego kamyka :)
OdpowiedzUsuń