Jak co roku 1 listopada oddajemy cześć wszystkim zmarłym męczennikom, którzy oddali swoje życie dla wiary w Chrystusa. Ten dzień sprawia, że trybiki naszego życia przestają kręcić się w dotychczasowym tempie. Tego dnia, oddając się zadumie, przystajemy na chwilę pytając "dlaczego?". I chyba nie ma osoby, która znalazłaby odpowiedź na to pytanie. Codzienne życie uświadamia nas o kruchości naszej egzystencji, o tym, że nic nie trwa wiecznie. Pozostaje nam zasada Carpe diem. Czyli, jak mawiał Horacy w swojej poezji, ""Chwytaj dzień, bo przecież nikt się nie dowie, jaką nam przyszłość zgotują bogowie..." Parę lat temu, o mały włos, a stanęłabym po tej drugiej stronie. Wówczas doceniłam znaczenie życia. Stało się ono dla mnie prawdziwą wartością i nauczyłam się je szanować. Dziś wiem, że to jedna z cenniejszych rzeczy jaką mamy.
Dlatego chcę dać od siebie tyle ile mogę. Przez cały rok pamiętam o tych którzy już odeszli. Zawsze staram się, by ich groby były zadbane i by były na nich kwiaty. Lubię też samodzielnie przygotowywać kompozycje z kwiatów.Najczęściej są to stroiki i wiązanki.
A czy wiecie, że stroiki i wieńce, wykonane z lekkością, bogatsze w różnorodne kolory, przywędrowały do Polski aż z Meksyku? W Meksyku Dzień Zmarłych nie jest kojarzony ze smutkiem i powagą, a Święto Wszystkich Świętych przypomina raczej karnawał niż wyniosłą zadumę. Takie podejście pozwala ludziom śmiechem
i zabawą pokonać smutek i lęk przed śmiercią.
Nasza polska tradycja i charakter Wszystkich Świętych są inne. I niech takie pozostaną. Wyciszone, pełne spokoju i refleksji. Niech na grobach naszych bliskich, obok migoczących światełek zniczy, pojawią się kolorowe stroiki
i wiązanki.
I ja przygotowałam wiązanki i stroiki, które położyłam na grobach moich najbliższych. Dziś w ten sposób mogę się odwdzięczyć tym, którzy obdarzyli mnie wielką miłością , każdego dnia pielęgnując pamięć o nich, dbając o miejsce ich spoczynku i powierzając ich w modlitwie Bogu.
Ze względów czysto praktycznych wiązanki zrobiłam ze sztucznych kwiatów. Użyłam jednak świeżych gałązek. Taki stroik będzie długo przyozdabiał nagrobek. Nie zapomniałam też o świeżych chryzantemach, pasujących do strzępiastej pomarańczowo - łososiowej chryzantemy ze stroika. Jednak co żywy kwiat to żywy...
Wybaczcie mi jakość zdjęć, ale miałam dosłownie parę minut na ich zrobienie, więc są po prostu jakie są.










Dzisiejszy post chciałabym zakończyć, jakże wymownym, wierszem Wisławy Szymborskiej pod tytułem
" Kot w pustym mieszkaniu"...
Umrzeć - tego nie robi się kotu.
Bo co ma począć kot
w pustym mieszkaniu.
Wdrapywać się na ściany.
Ocierać między meblami.
Nic niby tu nie zmienione,
a jednak pozamieniane.
Niby nie przesunięte,
a jednak porozsuwane.
I wieczorami lampa już nie świeci.
Słychać kroki na schodach,
ale to nie te.
Ręka, co kładzie rybę na talerzyk,
Coś się tu nie zaczyna
w swojej zwykłej porze.
Coś się tu nie odbywa
jak powinno.
Ktoś tutaj był i był,
a potem nagle zniknął
i uporczywie go nie ma.
Do wszystkich szaf się zajrzało.
Przez półki przebiegło.
Wcisnęło się pod dywan i sprawdziło.
Nawet złamało zakaz
i rozrzuciło papiery.
Co więcej jest do zrobienia.
Spać i czekać.
Niech no on tylko wróci,
niech no się pokaże.
Już on się dowie,
że tak z kotem nie można.
Będzie się szło w jego stronę
jakby się wcale nie chciało,
pomalutku,
na bardzo obrażonych łapach.
I żadnych skoków pisków na początek.
Chciałabym jeszcze podziękować za wszystkie komentarze pod poprzednim postem. Wybaczcie mi, że jeszcze nie na wszystkie odpowiedziałam. Ostatnio zbyt dużo się dzieje w moim życiu, czas tak szybko ucieka, a ja mam zaległości w odwiedzaniu waszych zakątków. Postaram się wkrótce nadrobić wszystkie zaległości. Mam nadzieję, że niedługo wszystko wróci do normy.