Ostatnio odrobinkę zaniedbałam Was i mojego bloga. Urlop urlopem, wakacje wakacjami, a życie każdego dnia niesie ze sobą niespodzianki. I to nie zawsze te miłe, czy te których byśmy sobie życzyli. Na szczęście te mniej przyjemne sprawy zostały zrównoważone tymi przyjemniejszymi. Wiem, że nie zawsze jest z górki i różne rzeczy się zdarzają. Wiele też jestem w stanie zrozumieć, ale złośliwości koralików pojąć nie mogę. Małe to takie, a potrafi pokazać rogi i doprowadzić do szewskiej pasji. Zastanawiałam się czy pokazać wam ten wisiorek, bo właściwie nie ma w nim niczego szczególnego. Ot, taki zwykły kwiatek z rose petals. W moim zamyśle miał wyglądać nieco inaczej. Miał być bardziej rozbudowany, miał mieć łodyżkę i listki, inny sznur do zawieszenia. Skończyło się na planach. A wszystko przez złośliwość koralików. No bo jak inaczej to nazwać? Postanowiłam wypełnić środek kwiatka, by nie spozierała z niego dziura. Włożyłam szklany koralik do środka i kiedy go przeszywałam pękł na pół. Tak po prostu, podzielił się na dwie części. Wymieniłam na inny i już nie było problemu.Ale kiedy skończyłam okazało się, że płatki nie chcą się ładnie układać. Zaczynają opadać, jakby kwiatek miał ochotę zwiędnąć. Sprułam i przerobiłam. I już wszystko byłoby idealnie gdyby nie małe "ale". Okazało się, że koraliki w kolorze gold rose powycierały się od środka :-((. Bardzo lubię te koraliki, bo mają śliczny kolor. Używałam ich już wielokrotnie. W rozmiarze 15/o przeszywałam je po parę razy i nic się nie wytarło. Rozmiar 8/o okazał się jakiś feralny, pomimo jednorazowego przeszycia. Nie wiem czy jest to kwestia rozmiaru czy jakiejś wadliwej partii koralików, bo do tej pory nic takiego mi się nie zdarzyło.Widać zawsze musi być ten pierwszy raz. Jak już tak sobie narzekam, to powiem jeszcze co mi się nie podoba. A mianowicie rysy, pęknięcia czy jakkolwiek to nazwać, widoczne na rose petals. W rzeczywistości nie rzuca się to aż tak bardzo w oczy, ale na zdjęciu, przy powiększeniu, jest to widoczne. Nie wiem od czego to zależy, bo nie na każdym płatku jest to widoczne. Może i grymaszę, ale mi się to nie podoba. Natomiast bardzo podoba mi się kolor tych płatków. W zależności od kąta pod jakim się na nie patrzy, mienią się na turkusowo-zielono. Miałam z tym wisiorkiem perypetie, straciłam chęć do dalszego jego "ozdabiania", więc ostatecznie pozostawiłam go w takiej prostej formie. Nie jest taki jaki mi się wymarzył. Ale jest bardzo dziewczęcy. Podoba mi się też kolorystyka i delikatność. Lubię takie kolory, więc wisiorek zostaje ze mną ;-).
Materiały: 14x13mm rose petals w kolorze crystal orange rainbow, 6mm szklany koralik crackle w kolorze pomarańczowym, 4mm koraliki fire polish w kolorze opaque turquoise AB, toho 8/o w kolorze gold rose, 11/o w kolorze inside color crystal dark coral lined oraz opaque rainbow turquoise, 1mm woskowany sznurek w kolorze jasno zielonym, metalowe elementy wykończeniowe. Wielkość wisiorka ok. 3,5 cm.
Jakoś tak się złożyło, że przez kilka ostatnich postów pokazywałam wam proste, powiedzmy mniej pracochłonne i pomysłożerne prace. Chyba potrzebowałam chwili wytchnienia od bardziej skomplikowanych wzorów. Niemniej jednak i takie prace powstały. W końcu jakieś urozmaicenie musi być, żeby nie było nudno i monotematycznie ;-).
Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz i za to, że do mnie zaglądacie . Miło mi również powitać nowych obserwatorów w moim małym koralikowym świecie .
Pozdrawiam wszystkich wciąż jeszcze wakacyjnie :-)