Kiedy zobaczyłam u Agi na blogu te kolczyki, pomyślałam sobie, że właśnie takie, idealnie pasowałyby do mojego ostatniego dzieła, a mianowicie do tej bransoletki. Głowa pomyślała, ręce wzięły za koraliki i powstały kolczyki. Nie wymagały zbytniego zaangażowania umysłu, który ostatnimi czasy bardzo się rozleniwił
i poczuwszy wiosnę błądzi myślami gdzieś daleko. Nie jestem też pewna w jaki sposób odbyła się współpraca pomiędzy moimi szarymi komórkami a rękoma, ale jak widać współdziałanie było jednak skoordynowane i zaowocowało kolczykami.
Materiały: koraliki Toho 15/o w kolorze metallic hematite, Toho treasure w kolorze metallic hematite oraz inside color rainbow crystal pale turquoise lined oraz Toho 11/o w kolorze permanent finish glavanized starlight. Zawieszone na antyalergicznych sztyftach. Długość całkowita kolczyków ok.5cm.
Kolczyki, można by rzecz, w formie dość ascetyczne.. Wykonane ściegiem peyote. Choć bardzo proste, należą do moich ulubionych i praktycznie się z nimi nie rozstaję.Są leciutkie, idealnie się noszą. Do tego wyglądają efektownie. Już mnie korci by zrobić kolejne ;-).Korcenie korceniem, ale mój wiosenny leń, niemoc twórcza i jak to ładnie nazwała Asia, brak kompatybilności z pogodą, sprawiają, że od pomysłu do jego realizacji, strasznie długa droga. Ba! Wręcz polska autostrada
z bramkami, ograniczeniem prędkości i wszelkimi innymi utrudnieniami ;)
Dziękuję wam z całego serca za tyle ciepłych słów pod poprzednim postem :-)
Pozdrawiam was gorąco i udaję się oddać kontemplacji, bo na razie na jakikolwiek wysiłek twórczy po prostu mnie nie stać.
Przesyłam wam też wielki wiosenny uśmiech :-)). Miłego weekendu!