piątek, 14 marca 2014

Meidomonac


Miałam Wam pokazać dzisiaj coś całkiem innego, ale nie pokażę. Mój sprzęt się zbuntował i odmówił współpracy. Taka z niego bestia. Jutro postaram się ją poskromić 
i mam nadzieję, że w kolejnym poście będę mogła pokazać Wam to, czym chciałam się dzisiaj pochwalić. A może to wszystko przez moją chęć pochwalenia się? Oj, oby nie. Nie jestem z tych co się lubią chwalić i zawsze mam z tym spory problem, ale nauczyłam się już, że w blogosferze pewnymi rzeczami czy osiągnięciami wręcz wypada się pochwalić. No dobrze, wystarczy tego pisania. Dziś tak naprawdę nie mam się czym pochwalić, bo dzisiejsze kolczyki nie są jakieś tam niezwykłe. Powiem, że to najzwyklejsze zwyklaczki. Fasetowane kryształki "no name" oprawione w najprostszy sposób i przy użyciu minimalnej ilości koralików. Prosta, klasyczna forma.Nic szczególnego, ale bardzo je lubię. Na zdjęciach wyglądają na spore, ale w rzeczywistości wcale takie nie są. Mają niecałe 3cm długości razem z biglami i ok.1,5 cm szerokości. Są lekkie, delikatne i bardzo kobiece. Wiem, że wielu z Was nie przypadną do gustu, bo są różowe! :D. Ale róż to też kolor. A ten akurat odcień jest bardzo delikatny i taki trochę 
w stylu vintage. Na pocieszenie ;), już teraz zapowiem, że u mnie róż pojawi się jeszcze nie raz. Być może już w kolejnym poście. Ale z pewnością w zupełnie innym odcieniu 
i zupełnie innej odsłonie.



Materiały: 13x18 mm fasetowane szklane kryształy "no name", koraliki Toho treausure w kolorze metallic iris brown, Toho 15/o w kolorze gold lustered transparent pink. Pozłacane elementy wykończeniowe.












Dziękuję Wam, za to, że tak tu do mnie zaglądacie, zostawiając tyle miłych słów. Choć ostatnio mam wrażenie, że czas przecieka mi dosłownie przez palce i brakuje go na wszystko, to Wasze ciepłe słowa sprawiają, że mam ochotę coś zdziałać. Mobilizujcie mnie tak dalej ! ;)
Życzę Wam wspaniałego weekendu z wiosennym słoneczkiem :)


piątek, 7 marca 2014

Aether

Są takie kamienie, które mają w sobie to "coś ", co sprawia, że nie możemy przejść koło nich obojętnie, co nas zachwyca i oczarowuje, przyciąga naszą uwagę, to "coś ", co powoduje, że wzrasta nasza chęć posiadania.... Dla mnie takim kamienień jest labradoryt. Cudowny kamień o wielu twarzach. Dlaczego taki jest? Bo dwa identyczne labradoryty po prostu nie istnieją ! Każdy jest inny, wyjątkowy.  Lubicie ciekawostki o minerałach? Opowiem wam zatem krótką, ale bardzo ładną eskimoską legendę związaną z tym kamieniem. Według niej, dawno dawno temu, Zorza Polarna nazywana również Aurorą, została uwięziona w skałach wzdłuż wybrzeża Labrador. Uwolnił ją przejeżdżający tamtędy Eskimoski Wojownik, rzucając w kamienie ostro zakończoną włócznią. Jednak nie cała Zorza została uwolniona, kilka jej świateł pozostało w skałach, dzięki czemu kamień zwany Labradorytem ma taki piękny połysk i wewnętrzne iskierki. To niezwykły kamień o pięknych odcieniach, kolorach począwszy od brązu po błękity, poprzez szarości po zadymione czernie. Posiada połysk i blask, jakiego brakuje innym minerałom. No i jeszcze jedno - przynosi szczęście ! I jak tu się w nim nie zakochać ;-)? Ja dzisiaj swoje szczęście łapię dwiema pastylkami labradorytu w odcieniu szarości z turkusowo-seledynowym ogniem, który za nic nie chciał się dać sfotografować. Niestety, to co widzi ludzkie oko, w tym przypadku nie chciało widzieć oko aparatu. Musicie mi uwierzyć na słowo, że w rzeczywistości ten turkusowo-seledynowy ogień jest znacznie bardziej widoczny. Pastylki labradorytu obszyłam koralikami Toho w trzech odcieniach. Chciałam uniknąć zbyt bogatej oprawy tych kamyczków, bo moim zdaniem, taka oprawa mogłaby odwrócić uwagę od piękna kamieni, a zależało mi na tym, by to właśnie one grały w tych kolczykach główną rolę. Dodam jeszcze tylko na sam koniec, że kolczyki z obu stron wyglądają tak samo.



Materiały : 1,6cm pastylki labradorytu, koraliki Toho 11/o w kolorze matte color iris gray oraz opaque lustered turquoise, Toho 15/o w kolorze trans rainbow black diamond. Metalowe antyalergiczne sztyfty w kolorze srebrnym.












Nie wiem jak wam, ale mi ten tydzień minął po prostu jakby z bicza strzelił. Ot "pstryk" 
i koniec tygodnia. Nie wiem czy to czas biegnie tak szybko, czy może ja już nadążyć nie mogę. Całe szczęście, że weekend się zaczął i może uda się choć trochę zwolnić 
i odpocząć. A jak pogoda będzie tak ładna jak dzisiaj to i na spacer trzeba się wybrać 
i złapać parę głębszych haustów świeżego powietrza, nie mówiąc już o promykach wiosennego słoneczka.

Życzę wam zatem udanego weekendu z mnóstwem wiosennego słonka. Nie zapomnijcie wybrać się na spacer i przez weekend zregenerować swoje siły  :)

I jeszcze małe chwalipięctwo z mojej strony, wybaczcie mi je proszę. Właśnie przed chwilą dowiedziałam się, że mój fioletowy naszyjnik został wyróżniony 
w wyzwaniu Kreatywnego Kufra. Ale się cieszę! Dziękuję ! :)




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...